niedziela, 28 lipca 2013

Wspomnienia z wakacji

Czarne porzeczki... kojarzą mi się z wakacjami i z moją ukochaną babcią. Pamiętam jak zrywałyśmy owoce z małych krzaków, w podobny upał do dzisiejszego.
Z babcią robiłyśmy też konfitury, kompoty, lepiłyśmy ciasto na knedelki i na pierożki.





 Zawsze pod koniec wygniatania ciasta, babcia odkrajała kawałek i dawała mi go do zabawy. Mogłam robić z tym kawałkiem, co tylko żywnie mi się podobało. Z reguły lepiłam z niego malutkie stwory przypominające zwierzęta, a gdy nudziła mi się zabawa, dzieliłam go na malutkie kulki i rzucałam je kurom na pożarcie. Babcia lepiła też ciasto, które służyło potem mojemu bratu do połowu ryb w okolicznych strumieniach. To były czasy!
Czyste strumyki, piękne kwieciste łąki, pełne słońce. Wakacje na wsi kojarzyły mi się i nadal kojarzą z idyllą. Do dzisiaj mam obraz sadu wokół domu, który porośnięty jest żółtym dywanem mleczy. Był to tak piękny widok, że do dzisiaj wzbudza we mnie zachwyt. Zastanawiam się czy kiedyś wyblaknie ten obraz w mojej głowie. Mam nadzieję, że to wspomnienie zachowam na zawsze i towarzyszące mu uczucie ciepła wokół serca.
Znajomy babci miał na swoim skrawku pola kilka rzędów czarnych porzeczek, kiedyś zaoferował więc, że kilka krzaczków nam odda. Pamiętam jak zastanawiałyśmy się w jaki sposób "ugryźć" poszczególne krzaki. Owoców było multum. Piękne, owalne dorodne zwisały w dół niczym bąki siedzące na cienkich łodyżkach kwiatów. Pamiętam, jak babcia położyła poły materiału pod jednym krzaczkiem i zaczęła uderzac w gałązki swoją laską. Nieco drastyczny sposób ale i nieskuteczny. Stwierdziłyśmy, że pozbieramy owoce w tradycyjny sposób. Pamiętam wiatr na swojej skórze, ciepły pot spływający po karku i łany pszenicy falujące obok, wydajace cichy charakterystyczny szelest.
Gdy poczułam zapach soku z czarnej porzeczki natychmiast dawno zapomniane obrazy odżyły w pełnym wymiarze kolorów. Przeszedł mnie dreszcz po plecach.
W domowych pieleszach z K. zawiązanym w chuście, smacznie przysypiającym, wzięłam się zawzięcie do smażena naleśników i konfitury.



Na pół godziny zasypałam czarną porzeczkę cukrem, mniej niż kilogram porzeczki na szklankę cukru. Potem zaczęłam gotować przyszłą konfiturę przez 1,5 godziny mieszając od czasu do czasu. Wyszedł z tego nieco kwaśny dżem jednak jako farsz do naleśnika, wraz ze słodką bitą śmietaną smakował wybornie.
Zastanawiam się jakimi wspomnieniami zasypać pamięć K. Mimo, że okresu niemowlęctwa pamiętać nie będzie, jego ślad zawsze będzie ukryty w jego podświadomości K. Warto więc, moim zdaniem, by ten okres obfitował w maksymalną ilość śmiechu, zabaw, pieszczot, poznawania nowych rzeczy i otwartości na nowe doznania.
Gdy będzie starszy miłoby było gdyby raz na tydzień czuł zapach domowego ciasta, zabaw na świeżym powietrzu a przede wszystkim moim marzeniem jest, aby miał jak najwięcej kontaktu z naturą. Działa ona uspokajająco i cieszy oczy pięknem swojego jestestwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz