sobota, 3 sierpnia 2013

Tour de Pologne i moje 5 minut sławy:D

Dzisiejszy dzień powiewał nudą... do czasu.
Koło 17.30 stwierdziłam, że marzy mi się spacer. Ze względu na wysoką temperaturę nie wychodziliśmy z K. wcześniej.
Mąż sprawdzał akurat dojazd do miejsca, gdzie umówił się z kolegami na wieczór kawalerski jednego z nich, kiedy natknął się na rozkład Tour de Pologne. Okazało się, że wedle planu koło 18.30 miał dotrzeć na Rynek Główny ostatni zawodnik.
Nie zastanawiając się długo ubrałam K. i siebie i ruszyliśmy, aby dotrzeć na czas na miejsce. Ulice wokół Rynku były nad wyraz puste. Cała masa ludzka skupiła się na Rynku.




 Już na Szewskiej słychać było głos wydobywający się przez megafon. Gdy wyszliśmy na plac, pierwsze na co zwróciłam uwagę były trybuny, a na nich ludzie w żółtych i różowych kapeluszach machający podłużnymi balonami o tych samym kolorach i kibicujący z dużą energią. Co za emocje!



Ludzie różnych narodowości, młodzi, starzy, wszyscy skupieni wokół przestrzeni oddzielonej bramkami - podłużnej przestrzeni, przebiegającej od ulicy Zwierzynieckiej; ciągnącej się równolegle do Sukiennic, tuż przy wylocie Szewskiej.
Dołączyłam z K. do tłumu i z zapartym tchem śledziłam bieg wydarzeń.
K. był równie podekscytowany. Udzieliły mu się emocje i wpadł w bardzo dobry humor.





Szybko wylądował u mamy na rękach i obserwował wszystko, co się działo wokół. 
Zdążyliśmy na przyjazd ostatniego zawodnika.
Ludzie wpadli wtedy w istny szał! Podniósł się krzyk, helikopter zaczął latać nad głowami zadziwiająco nisko.




Wszystko działo się tak szybko, że z K. na rękach nie zdążyłam nagrać tego wydarzenia.
Zdołaliśmy jednak sfotografować jednego uczestnika zawodów na rowerze:)






Potem powędrowaliśmy aby zobaczyć co jeszcze kryje się na Rynku.






Wszędzie porozstawiane były namioty sponsorów a w nich było mnóstwo gratisów.



Można było zdobyć piękne kapelusze na głowę, mnóstwo balonów podłużnych, okrągłych, na sznurkach, na trzonkach, smycze na szyje, odblaski i naklejki.
Ludzie chodzili w euforii od namiotu do namiotu i do siatek wrzucali co tylko wpadało im w ręce.



 Radość panowała wszem i wobec ale i także żądza zdobywania coraz to nowych rzeczy:)
Niedaleko lewego wejścia do Sukiennic ustawione były różowe krzesła leżakowe.



Zdołałam też zobaczyć rozgrywkę w mini golfa i dzieci pałaszujące różową watę cukrową.




Udało nam się zdobyć odblaski i smycz na szyję. Na pamiątkę.
Niestety, tłum był tak olbrzymi, że z wózkiem nie daliśmy radę przecisnąć się aby dostać coś jeszcze.
Przeszliśmy przez Sukiennice aby nieco ochłonąć i dostaliśmy się na drugi koniec Rynku.




W pewnym momencie ujrzeliśmy część balonów wznoszących się w powietrze, ponad Ratuszem.




Wróciliśmy z powrotem w okolice namiotów sponsorów i moim oczom ukazały się kamery i reporterzy, zbierający wywiad z jednym z polskich zawodników. Bez namysłu podjechałam z wózkiem i zrobiłam kilka zdjęć.





 Ktoś jeszcze podszedł aby wziąć autograf. Zaczekałam, aż skończy się wywiad i wtedy ruszyłam do przystojnego rowerzysty (już widzę minę męża). Przeszukałam torbę, nie mogłam jednak znaleźć żadnej kartki. Moim oczom natomiast ukazał się pampers, zwinięty w rulon.
Tak, tak zrobiłam to...
Wzięłam pamersa i pomaszerowałam do zawodnika.
Jakie było jego zdziwienie gdy zobaczył Pampersa:) usprawiedliwiłam się szybko, że to pamiątka dla Malucha w wózku i po wszystkich twarzach przeleciał uśmiech. Bardzo sympatyczny pan operator najechał kamerą na pamersa i z szelmowskim uśmiechem oznajmił że znajdę się w telewizji.






Niestety długopis nie chciał pisać po powierzchni pampersa. Drugi operator przyszedł mi z pomocą i ofiarował swój paragon ze sklepu.
Podziękowałam za autograf i zarumieniona jak najszybciej odjechałam. Zdążyłam jeszcze coś palnąć w stylu "O nie, jakie będzie zdziwienie męża":) Bardzo żałuję, że nie zapytałam co to za telewizja... no nic trudno, mam nadzieję że było to na żywo i poszło w zapomnienie, bo akurat podczas całego tego przedstawienia K. zawodził w wózku, bo był śpiący już i zmęczony:)
W każdym razie chciałam podziękować za cierpliwośći i za dużą dozę sympatii panom operatorom i przede wszystkim równie miłemu uczestnikowi Touru:)
 Wracając do domu oczami wyobraźni śledziłam rozpoczęcie swojego żywota celebryty. Komentarze na Pudelku, czerwony dywan, limuzyny podjeżdzające pod mój dom, fotoreporterzy zbierający ze mną wywiady. Trochę mnie poniosło:):):)
W każdym razie przygoda była ciekawa, jak na zakończenie dnia:)
W domku przygotowałam K. kąpiel, pomasowałam jego kochane ciałko i teraz sobie smacznie śpi na łóżeczku:)
 A oto nasze zdobycze. Oczywiście zachowam tego pampersa na pamiątkę...









5 komentarzy:

  1. :)

    Autograf na pampersie - padłam:)
    Wrzuć link do relacji video. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. :D super zdjęcia z balonami, autograf na pampersie - bomba :) no i życzę Ci aby ta sława Cię dopadła :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. oryginalnie z tym pampersem :P a u nas to samo - ciągle łapka w buzi;] pozdrowionka :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Super pomysł i jaka pampersowa pamiątka :D
    A tour de Pologne śledziliśmy przed telewizorem :) Extra, że mieliście możliwość być tam na miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Autograf na pampku, pięknie:)

    OdpowiedzUsuń