piątek, 30 sierpnia 2013

Intensywny tydzień - Targi Mother and Baby 2013

Generalnie rzecz ujmując - nieco mnie rozczarowały. Reklamy informujące o targach widniały w gazetach juz od początku roku, od stycznia albo lutego. W związku z tym oczekiwałam czegoś z pompą.





Wyobraziłam sobie olbrzymią halę w której będą rozmieszczone stoiska z akcesoriami dla niemowląt, coś na kształt Sukiennic. A w niej reprezentanci tych wszystkich firm, które były wymienione w gazetach, ze swoimi produktami w promocyjnych cenach. A jeśli nie halę, to przynajmniej olbrzymi namiot, z tymi stoiskami w środku.



Gdy przyszliśmy, zobaczyliśmy kilka białych, małych namiotów, rozrzuconych na dosyć małej przestrzeni.



Ceny również pozostawiały wiele do życzenia. Za szmatkę z kilkoma metkami nie wydałabym za chiny 40 zł. W szczególności gdy nieopodal mam hurtownię zabawek, gdzie tego rodzaju rzeczy są po 5 zł.
Na scenie tańczyła, jakiś bliżej nieokreślony taniec nowoczesny, formacja tancerzy. Przy rytmach muzyki umcyk umcyk. Dzieciaki w łonach matek chyba przewracały się z boku na bok z niezadowolenia i hałasu. Bo Karolek w wózku na pewno. Myślałam że scenę zapełni grono ekspertów z mądrymi radami, a kto z publiczności chciałby skorzystać, mógłby przysiąść się i posłuchać na widowni. Myślałam, że będą na scenie propozycje zabaw dla takich maluchów w wieku Karolka.
Niestety, kolejne rozczarowanie. Przynajmniej to umcyk umcyk mogliby przyciszyc.
Następna rzecz - wyobraziłam sobie, że będą rozłożone olbrzymie parasole a pod nimi przystosowane dla raczkująco-pełzających dzieci maty. Rzadko w końcu niemowlaki w większych miastach mają okazję do popełzania na powietrzu poza domem. Maty owszem były, ze 3, w okolicy jednego namiotu tuż pod palącym słońcem. Był co prawda jeden namiot-playground ale moim zdaniem mikroskopijny.
Przestrzenie do przewijań i karmień przypominały nieco plażowe przebieralnie. Boksy wewnątrz namiotu przykryte zwiewną białą tkaniną, spełniającą zadanie drzwiczek. Hello! Nie ten klimat! A naprzeciwko pani od chustowania.
Jak widać wyobraźnię mam bujną.
Nie wiem jak wyglądały poszczególne warsztaty, bo nie zdążyliśmy na nie zawitać.



Liczyłam jednak na sesje fotograficzną, którą mogłabym obejrzeć sobie na internecie. Jedno zdjęcie na pamiątkę. Na stoisku z firmy fotograficznej dostałam wizytówkę i cenę wywoławczą 600 zł na plener. W sumie dużo nie kosztuje zrobienie jednego zdjęcia...
Z pozytywów. Zaplusował u mnie kontakt z panem Pawłem Zawitkowskim.




Uważam, że wyszedł on naprzeciw oczekiwaniom odbiorców. Każda mama mogła do niego podejść i zapytać o dręczące ją problemy. Pięknie opowiadał o ćwiczeniach dla niemowląt, cierpliwie odpowiadał na pytania, pokazywał poszczególne ćwiczenia. Niestety, długo nie mogliśmy go posłuchać, bo przez umcyk umcyk Karolek nie mógł uciąć sobie drzemki.
Po wypłacie planuję zakupić sobie jego książkę. Zmotywował mnie też do zapisania Karolka na zajęcia w basenie. Ruszamy więc na basen niebawem.
Zebraliśmy też kilka czasopism Dziecko. Tym jestem zachwycona.



Uwielbiam ten magazyn i często kupowałam go po urodzeniu Karolka. Ma mnóstwo praktycznych porad, min. pamiętam, że korzystaliśmy z artykułu na temat pozbycia się problemu ciemieniuchy, gdy Karolek był młodszy. Żywieniowe kwestie i wiele innych.



Podobno to ostatnie Targi w Krakowie, za rok jeśli miałoby to tak wyglądać, raczej wątpię abyśmy się wybrali. Chyba, że będzie pan Paweł:)

2 komentarze:

  1. też jestem rozczarowana, choć mnie tam nie było, z Twojej relacji wynika że nic ciekawego... chyba powinni Ciebie zatrudnić jako event plannera ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jakże!:P Już ja bym im pokazała jak sie robi prawdziwy event:P

    OdpowiedzUsuń