niedziela, 16 czerwca 2013

Weekendowy spacer do...

Ogrodu Botanicznego. Żałuję, że wcześniej na studiach nie wpadłam na to, aby wybrać się w to miejsce. Jest idealne do nauki, do spaceru z dziećmi, do odpoczynku. Cisza, spokój, zróżnicowana sceneria od lasu tropikalnego po urocze ogrodnicze alejki wysłane dywanem pachnących róż. Jak w bajce!Oczka wodne w których odnaleźć można lilie wodne, fontanna ukryta w centrum paproci otoczona kręgiem drzewek z romantycznymi ławeczkami wokół. Najbardziej urzekł mnie mostek, który prześwitywał pomiędzy liśćmi zwisających gałęzi. Urocza też była drewniana weranda z drewnianymi ławeczkami i stoliczkiem, przed którą było mnóstwo róż. Niektóre miejsca przypominały las i pozwalały na bezproblemowe karmienie Karolka, bo nie było w nich ludzi.
Przed wyjściem do Ogrodu należy jednak zaopatrzyć się w spray na komary, bo w ciemniejszych miejscach, gdy siedzieliśmy na ławeczkach, było ich kilka...
Nasz Szkrabik przespał prawie cały spacer, tak korzystnie oddziaływało na niego świeże powietrze. Na końcu obudził się aby poharcować, więc pokazywaliśmy mu drzewka i kwiaty.
Wzbudził wspomnienia u jednej pani, która opowiedziała historię starego zdjęcia jej syna, które to zdjęcie zrobiła mu pomiędzy alejkami z nasturcjami.
































Medota Glenna Domanna. Zredukowaliśmy ją do 3 zestawów w ciągu dnia a nie 5 jak zakłada oryginał, bo niestety czasowo nie wyrabialiśmy się z pięcioma, więc aby nie czuć pospiechu i pokazywać Karolkowi wyrazy w formie zabawy (odstępy między sesjami mają być półgodzinne co najmniej, a przy 5 zestawach wychodzi 15 sesji) musieliśmy ograniczyć ich ilość. Zestawy pokazujemy szybko i tylko wtedy gdy Karolek ma dobry humor. Śpiewam mu nawet czasem te wyrazy. Podoba mi się ta zabawa i nazwałam ją "Literaki" i "Cyfraki"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz